środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 6

Czułam jak jego dłoń coraz mocniej zaciska się na moim nadgarstku. Popchnął mnie na ścianę i przycisnął drugim ramieniem moją klatkę piersiową. Puścił mój nadgarstek i wyjął z kieszeni pistolet... Przytknął mi go do skroni i nachylił się bliżejmnie. To wszystko trwało w ułamkach sekundy. Jego ciepły oddech omiatał moją szyję. Poczułam jego miękkie wargi na płatku mojego ucha.
-Nikomu nie powiesz o tym co się stało, rozumiesz? Mogę zabić cię w każdej chwili, powinnaś się mnie bać! - wysyczał. Po policzkach mimo mojej woli zaczęły spływać łzy. Potrząsnęłam pośpiesznie głową, miałam zamiar iść na policję, ale to już raczej nie aktualne. Zacisnęłam wargi i oczy czekając na jego następny ruch. Puścił mnie i odsunął trochę. Otworzyłam oczy. Chował pistolet do kieszeni.
- Dobrze, wiedziałem, że jesteś mi posłuszna, ale nie myśl że cię tu zostawię samą, muszę cię pilnować. Wziąłem trochę rzeczy, zaraz po nie pójdę. A ty pójdź się ubrać, albo nie, zostań tak jak jesteś, masz seksowne ciało. - Powiedział odwrócony już do mnie plecami i wyszedł. Najgorsza rzecz jaka mogła mnie spotkać to on tutaj, w moim domu. No i widział mnie prawie nagą, znowu. Pobiegłam szybko do góry i naciągnęłam na siebie luźny top i dresy. Potem zbiegłam na dół, Daniel stał już w środku i oglądał wnętrze mojego salonu. Ma stole stała duża torba. Najwidoczniej nie zostawał tu.na jedną noc. Odwrócił się gdy usłyszał moje kroki.
- Mówiłem, że w bieliźnie wyglądasz seksowniej. - powiedział. Nie wyglądał na złego, był raczej lekko poirytowany.
- Niech już będzie - machnął ręką i znów odwrócił się do mnie plecami.
- Nie mam pokoju gościnnego, będziesz spał na kanapie - wyszeptałam. Bałam się go, ale stwierdziłam, że nie może mną pomiatać w moim własnym domu. Odwrócił się z powrotem twarzą do mnie i zaśmiał się.
- Na kanapie? Masz chyba łóżko, możemy spać w nim razem. - pociągnął palcami końcówki włosów do góry. Chyba żartował, spalismy raz w jednym łóżku, ale byłam wtedy oszołomiona, nie miałam zamiar tego powtarzać. Stałam tak z otworzonymi szeroko oczami i gapiłam się na niego.
- No co? - znów się zaśmiał i usiadł na kanapie. Chciałam po prostu na niego już nie patrzeć.
- Jesteś może głodny? - zapytałam, chciałam się czymś zająć by ciągle o nim nie myśleć.
- Wiesz, szczerze to umieram z głodu - mówił jakbyśmy byli dobrymi przyjaciółmi, choć jeszcze przed chwilą chciał mnie zabić. Obróciłam się tyłem do niego i zabrałam się za przygotowywanie czegoś do jedzenia. Po jakiejś godzinie wyciągnęłam z piekarnika zapiekankę i postawiłam ją na stole. Daniel odwrócił się po czym wstał z kanapy i wszedł do kuchni. Usiadł przy talerzu który przygotowałam i bawił się sztućcami. Bez słowa ukroiłam mu spory kawałek mojego dania i połowę tego co mu sobie. Nałożyłam na talerze i również usiadłam na krześle mierząc go zimnym wzrokiem.
- Pezz, spokojnie. Wiem, poniosło mnie rano, ale skoro mam tu zostać to poznajmy się, może zmienisz o mnie zdanie?
- Co? - poderwałam się z krzesła. - Myślisz że po tym jak mało co nie strzeliłeś mi w łeb tak po prostu będę cię tolerować?! Przepraszam, ale chyba się pomyliłeś - nakrzyczałam na niego, byłam wściekła. Jak mógł sobie wogóle pomyśleć że nagle go polubię? Wstałam od stołu nawet nie ruszając mojej zapiekanki. Resztę dania włożyłam do lodówki i pochowałam wszystko co zostawiłam na blacie. Wtedy poczułam jego dłonie na mojej talii. Nachylił się bliżej mnie i wyszeptał do ucha.
- Przepraszam Perrie. Naprawdę nie chciałem cię zdenerwować - przeniósł jedną dłoń na moje ramię. Znów przepłynęła mnie fala ciepła. Czemu on tak na mnie działał? Tym razem położył swoje dłonie na moich biodrach i delikatnie przekręcił mnie przodem do niego. Był taki seksowny gdy patrzył na mnie ze smutkiem... Hej, Pezz, co się z tobą dzieje? Znów zachowujesz się jak napalona nastolatka. Skarciłam się w myślach. Nasze twarze dzieliły centymetry. Odsunęłam się od niego i wyminęłam go. Usiadłam do stołu i zabrałam się za jedzenie. On także usiadł, nie patrzyłam na niego. Zjadłam szybko, bo zapiekanka była już prawie zimna. Wstałam posprzątałam po sobie i moim "gościu" i wyszłam do przedpokoju. Chciałam przejść się na spacer i trochę odstresować. Gdy byłam już w butach Daniel stanął w drzwiach.

                         ***
Ta dammm!!!! Przepraszam że długo nie dodawałam, byłam na obozie:)) 

środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 5

Drzwi się uchyliły i ktos wszedł do środka, skuliłam się, nie chciałam patrzeć na Zayna, jak wyciągapistolet i strzela z precyzją w moją skroń. Chciałam, zeby było juz po wszystkim. Nie wytrzymywałam ciągłego strachu. Czułam, że przykucnął i złapał mnie za ramię. Znów wstał.
- Wstawaj Perrie. - to był głos Daniela, poczułam ulgę, ale przez chwilę. Jego głos był oschły i zimny. Szarpnął mnie za rękę i wstałam, nadal drżąc. Puścił moją rękę i wyszedł z pokoju. Posłusznie pokierowałam sie za nim, przerażał mnie. Był wściekły, wiedziałam to, ale czemu musiał wyżywać się na mnie? Zeszłam za nim cicho po schodach i zamarłam. Na podłodze leżał Zayn. Widziałam dziurę w jego spodniach, kula przeszyła jego udo. Bałam się, wiedziałam, że Daniel to samo mógł zrobić mi. Obok niego leżało potłuczone szkło, jego głowa leżała w kałuży krwi. Byłam pewna, że nieżyje. Daniel, jakby wiedział o czym myślę i się odezwał
- Żyje, nic mu nie będzie. - powiedział. To było nieprawdopodobne, że mógł być tak obojętny wobec tego wszystkiego.Wyszliśmy z domu i pokierowaliśmy się do jego samochodu. Wsiedliśmy, ale Daniel nie ruszył, wyjął telefon i wybrał nieznany mi numer. Przyłożył słuchawkę do ucha i czekał, aż ktoś odbierze.
- Harry! Stary druchu! - powiedzial śmiejąc się. Co? Jeszcze przed chwilą mógł zabijać wzrokiem, a teraz? Nic nie rozumiałam, postanowiłam przyszłuchiwac się dalej rozmowie.
- Do rzeczy. Jak się domyślasz Malik był u mnie, niestety, musiał zostać. Trochę się źle poczuł, więc zabierz kolegę, drzwi są otwarte, ale nic nie próbuj robić w moim domu, dobrze wiesz jak to się skończyło dla Mike'a. Oh, zapomniałbym. Powiedz Gemmie, że zajebista z niej dziwka - zaśmiał się i rozłączył. Reszta podróży minęła w milczeniu. Nawet nie chciałam rozmyślać o tym kim był Mike, Harry i Gemma. Chciałam już po prostu znaleźć się w domu. Gdy w końcu Daniel zaparkował pod moim domem wysiadłam z auta. Złapał mnie za nadgarstek
- Pamiętaj, to co zawszło dziś i wczoraj jest między nami, tylko między nami. - Dał szczególny nacisk na słowo 'tylko'. Nie miałam zamiaru bawić się w jego gierki. Jeśli go zamkną, będę miała święty spokój.
- Chciałbyś - zadrwiłam z niego, nie obchodził mnie, miałam to gdzieś ile lat spędzi w więzieniu, oby jak najwięcej.
- Nie odważysz się... - powiedział i mocniej zacisnął szczękę. Wyglądał naprawdę niebezpiecznie.
- Czy to wyzwanie? - wyszczerzyłam zęby i wyszarpując się poszłam do domu. Weszłam do kuchni. W miseczkach Prady było pusto, a ona stała obok nich i miałczała. Uzupełniłam braki i pobawiłam się z kotem. Jak dobrze, że dziś wolne. Gdyby nie to że poniedziałki mamy wolne nie poszłabym dziś do pracy. Chciałam się odciąć od dzisiejszych i wczorajszych wydarzeń, postanowiłam zadzwonić do dziewczyn, może wpadną na ciasto czy coś. Zaraz, cholera, zostawiłam torebkę z dokmuentami i telefonem w klubie. Cóż, może nikt jej nie zabrał. Ubrałam z powrotem buty i wyszłam z domu. Kiedy doszłam do klubu i stanęłam przed drzwiami, zza drzwi wyłonił się młody barman.
- O tej porze zamknięte. - powiedział. Uśmiechnął się lekko.
- Zostawiłam tu wczoraj torebkę... - powiedziałam nieśmiało. Całe to miejsce przyprawiało mnie o dreszcze. To co stało się wczoraj w nocy...
- Ach, ty penie jesteś ta od niebieskiej laguny, nie mylę się? - ugh... pamiętał mnie. Nie ma lepszego upokorzenia. Pokiwałam tylko twierdząco głową, na co on zachichotał i po chwili zniknął w drzwiach, jak szybko zniknął tak tez się pojawił trzymając w ręku moją torebkę.
- To twoje? - zapytał i zmierzył mnie wzrokiem, no tak, cały czas byłam w koszulce Daniela. Wzięłam od niego torebkę i bez słowa odeszłam. - Dupek - pomyślałam. Odchodząc trochę dalej wyjęłam swój telefon. Miałam 23 nieodebrane połączenia od Jade, 12 od Leigh i 15 od Jesy. Zadzwoniłam najpierw do Jade. Juz po pierwszym sygnale odebrała.
- Perrie, żyjesz? Gdzie byłaś, wszędzie cię szukałyśmy!!! - krzyczała. No tak, zniknęłam z niewiadomego powodu, to nic dziwnego, że się martwiły. Chyba niezbyt dobrym pomysłem, jest zapraszanie ich teraz do domu.
- Spokojnie Jade. Zgubiłam was w tłumie, więc poszłam do domu, dopiero jak wróciłam zauważyłam, że nie mam telefonu, przepraszam. - chyba uwierzyła. Sama nie wiem. To samo było z Jesy i Leigh, ale one wydawały się bardziej przekonane moją historią. Wróciłam do domu i zrzuciłam od razu z siebie wszystkie ubrania. Wzięłam długi prysznic, oczyściłam umysł, ale mimo to byłam bardziej niespokojna niż dzisiejszego ranka, bałam się. Daniel mógł przecież przyjść tu w nocy w każdej chwili. Nie zawachałby sie mnie zabić. Dobrze o tym wiem. Byłam zdenerwowana. Usiadłam na brzegu swojego łóżka i wyjęłam z szafki paczkę papierosów. Nie byłam palaczką, jeśli byłam bardzo zdenerwowana odpalałam jednego, ale bardzo żadko. Zapaliłam jednego i wsadziłam do ust. Dym wychodził z moich ust, z każdym wydechem. Nie rozluźniłam się prawie wcale. Nadal byłam spięta. Wtedy mój wzrok napotkał małą paczkę leżącą obok moich rzeczy. Trawka. Musiała wypaść z mojej kieszeni. Podeszłam i podniosłam woreczek nadal trzymając w palcach papierosa. Trzymałam go tak kilkanaście minut i patrzyłam w jego zawartość. Przygotowałam skręta, ale odłożyłam go na stolik. Nie ćpałam, to nie w moim stylu. Zeszłam na dół i przygotowałam sobie coś do jedzenia. Byłam strasznie głodna. Potem jeszcze obejrzałam coś w tv i zanim się obejrzałam zrobiłos ię już ciemno, a ja byłam zmęczona i w dodatku dalej miałam kaca. Poszłam z powrotem do swojej sypialni i wtedy zadzwonił mój telfon. To była wiadomość od Josha.


Nie spodziewałem się tego po tobie Pezz. Jak mogłaś zniszczyć ten obraz?


Nie wiedziałam o co mu chodzi. Jaki obraz? I niby czemu miałabym coś zniszczyć? Po chwili dostałam kolejną widomość, to był filmik. Otworzyłam go. Przedstawiał dziewczynę która niszczyła obraz w naszej galerii. Miała te same ciuchy co ja, a spod kominarki wystawały jej blond loki. To jescze nic nie znaczyło, po chwili postać wyciągnęła telefon i zadzwoniła do kogoś. Było slychać rozmowę
- Tak, to ja Perrie. Oczywiście że nie użyłam kluczy debilu, to ma wyglądać na włamanie! - filmik dobiegł końca a ja zamarłam. Ktoś mnie w to wrobił, pyatnie tylko kto? Wtedy telefon znów zadzwonił. To była Valerie. Przyłożyłam słuchawkę do ucha.
- Halo? - zapytałam. Wszyscy tylko nie Valerie. Nie chciałam, żeby była na mnie zła.
- Perrie. Myślę, że to oczywiste, ale nie pracujesz już w naszej galerii. Nie zgłoszę tego na policję, ale nigdy nie pokazuj się w niej więcej. - rozłączyła się. Rzuciłam telefon o podłogę. W złości chwyciłam skręta i podpaliłam go zapalniczką, po czym zaciągnęłam się toksycznym dymem. Po kilku minutach byłam już kompletnie rozluźniona. Nie byłam wściekła, ani przestraszona, byłam obojętna wobec wszystkiego. Uśmiechnęłam sie do siebie wypuszczając kółka z dymu z moich warg. Gdy wypalił się do końca postanowiłam pójść spać. Jeden skret mnie nie zjarał, byłam po prostu rozluźniona i szybko zasnęłam.

*

Obudziło mnie walenie do drzwi. Przetarłam ręką oczy i zwaliłam się z łóżka. Kurwa, kto mógł przychodzić o tak wczesnej porze? Miałam na sobie tylko bieliznę, ale nawet nie zakrywając się zeszłam na dół i otworzyłam drzwi na oścież. W nich stał Daniel. Miał mocno zaciśniętą szczękę i pięści. Złapał mnie za nadgarstek i ścisnął tak mocno, że straciłam czucie w całym przedramieniu. Bałam się i to bardzo.

 
***
 
Jest 5 rozdział po długirj przerwie! Chciałabym podziękować @bluexlight bez której ten rozdział wogóle by nie powstał, a blog zostałby zawieszony. Więc bardzo, bardzo bardzo jej dziękuję :3 Następny rozdział raczej nie pojawi się szybko, mam bardzo dużo nauki, ale napewno was poinformuję:) 

środa, 1 stycznia 2014

Rozdział 4

Otworzyłam oczy i przetarłam je dłonią. Podniosłam głowę i oparłam łokcie o miękkie łóżko. Rozejrzałam się po pokoju. Nie było tu nic ciekawego. Szafki nocne, łożko i krzesło, to wszystko co znajdowało się w pomieszczeniu. Ręką zaczesałam moje potargane włosy do tyłu. Próbowałam przypomnieć sobie wszystko, co się wczoraj wydarzyło i poukładać w całość.
-Więc tak, była impreza... - układałam puzle w całość w myślach - upiłam się. Potem tańczyłam z jakimś gościem i się z nim obściskiwałam jak niewyżyta nastolatka, po czym sprawy zaszły za daleko, ja byłam odurzona, on mnie rozebrał i prawie zgwałcił.... No tak, prawie, Daniel jakimś trafem znajdował się w pobliżu i nałożył mi tą koszulkę...  - poptarzyłam na siebie. Miałam na sobie koszulkę gwałciciela, nic innego nie było w pobliżu, więc dał mi to. Ale teraz chciałam jak najszybciej ją zdjąć.
- I tak trafiłam tutaj...- Cały czas zastanawiałam się nad tym jak na mnie patrzył, w jego oczach było widać strach i obawę, współczucie i jednocześnie wściekłość na tego gościa. Zabrał mnie do swojego domu, dał mi się napić, no i spał ze mną w jednym łóżku, a ja nie protestowałam, czułam się tu bezpiecznie, mimo, że prawie wogóle go nie znałam. Ale zaraz.... gdzie on właściwie jest? Usiadłam na łożko trochę się jeszcze chwiejąc, miałam strasznego kaca. Wtedy usłyszałam kroki na schodach a po chwili w drzwiach stanął Daniel, teraz dopiero zauważyłam, że jest jeszcze bardziej atrakcyjny, niż mi się wcześniej wydawało. Musiał niedawno wstać bo miał potargane włosy. Miał na sobie tylko jeansy, więc mogłam podziwiać jego niesamowicie umięśniony tors. Boże, ile on musiał spędzić czasu na siłowni? Podszedł do mnie i usiadł na łożku tuż obok mnie, tak, że nasze ramiona się stykały. Moje ciało przepłynęło niesamowite uczucie i ciepło. Spojrzał na mnie swoimi pięknymi piwnymi tęczówkami.
- Dobrze się już czujesz? - spytał. Głos dziwnie mu drżał, nie wiedziałam o co chodzi. Nie wyglądał i wcześniej nie zachowywał się jak chłopak, który kimkolwiek się przejmuje.
- Tak, tylko jeszcze mam kaca - uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił uśmiech.
- Jak mnie znalazłeś? - przerwałam ciszę. - Śledzisz mnie? Na początku zachowywałeś się jak pieprzony dupek, a teraz mnie uratowałeś, o co ci chodzi? - milczał.
- Dobra, nie chcesz nic mówić to nie, powiedz mi tylko gdzie jest najbliższy przystanek autobusowy i daj mi spokój, nie śledź mnie nigdy więcej i zostaw mnie w spokoju! - wybuchłam. Poderwałam się z łożka i przeszył mnie ból, czułam jak zaraz rozsadzi mi głowę od środka. Żeby się nie przewrócić oparłam ramię o ścianę. W głowie mi się kręciło, a wszystko wokół mnie wirowało. Poczułam dużą i ciepłą dłoń Daniela na ramieniu.
- Co się stało? - zapytal zaskoczony i pomógł mi z powrotem usiąść na łożku. - Nie ma mowy, żebyś się stąd ruszyła, musisz odpocząć. A poza tym serio chciałaś w tym wyjść? - powiedział kąśliwie. Jak już mówiłam, dupek. - Może jednak chciałabyś się przebrać? - spytał lekko chichocząc. - Szybko zmienia nastroje.. Co jest z nim nie tak i ze mną, że wogóle tu jeszcze siedzę.
- Chętnie, ale nie mam ciuchów.
- Pozyczę ci, spoko, nie jestem taki gruby, coś się znajdzie - puścił mi oczko i wyszedł z pokoju. Po jakiejś chwili wrócił i wręczył mi kilka ubrań. czarną koszulkę, jeansową kórtkę i... rurki? Tak, dał mi obcisłe, kobiece rurki z dżetami.
- To twoje? - zapytałam.
- Nie, to mojej siostry, jedyny jej ciuch jaki tu mam. Resztę już rozdałem - zaśmiał się. Rozdał? Czy to znaczy, że nie jestem pierwszą dziewczyną bez ubrań która się tu znalazła... Szczerze? Mogłam się tego spodziewać.
- Czyli mam rozumieć, że nie jestem pierwszą dziewczyną, z którą tu byłeś. A gdzie miały swoje ubrania? Przychodziły w bieliźnie, czy zdzierałeś je z nich w tym pokoju i nie miały co ubrać? - byłam wściekła, jak ja mogłam się w to wpakować i pozwalać by mną manipulował, on chciał mnie tylko przelecieć, udawał opiekuńczego, miłego chłopca, by później móc się ze mną zabawiać. Do prawdy żałosne, z mojej i jego strony. Widziałam zaskocznie na jego twarzy, ale mało mnie to obchodziło.
Wzięłam ubrania w ręce i wybiegłam z pokoju. Pokierowałam się do drzwi na przeciwko, czyli do łazienki. Zamknęłam drzwi, przebrałam się szybko i wrzuciłam koszulkę, którą wcześniej miałam na sobie do toalety, spłukując wodę, żeby odpływ mógł się zatkać. Otworzyłam drzwi i zbiegłam po schodach o mało nie wywracając się w szpilkach, które wciąż miałam na sobie. Doszłam do drzwi i gdy już chciałam je otworzyć Daniel złapał mnie za ramię.
- Nie słyszałaś co powiedziałem, musisz tu zostać,  nie wrócisz sama do domu, nawet nie wiesz gdzie jesteś. Daj spokój, zostań, odwiozę cię do domu jak coś zjesz i będziesz się lepiej czuła. - Ugh.. znów włączył mu się tryb opiekuńczego chłopaka. Wyrwałam się z jego uścisku i wyszłam z domu. Kiedy wychodziłam przez furtkę poczułam dłonie na swych biodrach.
- Nigdzie nie idziesz - wyszeptał do mojego ucha. Przeszedł mnie dreszcz. Kiedy był blisko mnie czułam się tak jak nigdy wcześnij w czyimkolwiek towarzystwie.
- Nie rozkazujesz mi - również wyszeptałam, cały czas stojąc do niego plecami, jak już mówiłam, nie miałam zamiaru bawić się w jego gierki.
- A założysz się? - stałam do niego tyłem, ale wiedziałam, że ma teraz ten swój uśmieszek na twarzy. Nagle moje nogi oderwały się od ziemi. Daniel podniósł mnie i przełożył przez swoje ramię. Najpierw moje nozdrza uderzył zapach jego perfum, pachniał cudownie. Musiałam sie otrząsnąć. Zaczęłam go kopać i walić pięściami w jego plecy, ale on najwyraźniej nic sobie z tego nie robił. Wszedł z powrotem do domu, po czym zamknął wszystkie drzwi i okna aż w końcu mnie postawił. Byłam wściekła. Co on sobie wogóle myślał? Że zostanę u niego w domu, choć wogóle go nie znam? Jego niedoczekanie. Stałam tak przy wejściu z założonymi rękami stukając obcasem o drewnianą podłogę. Musiałam wyglądać mało poważnie, męska rozciągnieta koszulka, rurki, obcasy, do tego rozmazany makijaż i potargane włosy. Nic dziwnego, że ledwo tłumił śmiech.
- Rozgość się - powiedział po czym się uśmiechnął. - Od dawna nic nie jadłaś, zrobić ci coś? - stwierdziłam, ze przystanę na jego warunki, a potem coś wymyślę żeby sie stąd wydostać.
- Jak chcesz, możesz mi cos zrobić do jedzenia skoro ci zależy - odburknęłam.
- Widzę, że ktoś tu wstał lewą nogą, nieprawdaż? - zaśmiał się. Nie wiem jak można tak szybko zmieniać nastrój. Ja bym tak nie potrafiła. Najpierw mówi do mnie pół szeptem i siłą zabiera do domu, a teraz żartuje i z chęcią wyciąga z lodówki jajka, by przygotować mi śniadanie. Bardziej bipolarnej osoby w życiu nie widziałam.
- Ehmm.. mogłabym się gdzieś umyć i doprowadzić do wcześniejszego stanu? - zapytałam. Wyglądam jak straszydło, a do tego moze w łazience jest okno, jak ostatnio tam byłam na nic nie zwracałam uwagi.
- Jasne. Wiesz gdzie masz iść. A poza tym nie musisz sie wcale jakoś ogarniać, nadal wyglądasz seksownie, wyglądałaś nawet wtedy gdy przez twoją głupotę ten koleś omało cię nie zgwałcił. No i masz bardzo ładne stringi i stanik - puścił mi oczko i odwrócił się z powrotem do kuchenki. Wzdrygnęłam się na przypomnienie wczorajszej nocy. Rzuciłam szybkie dzięki i poszłam na górę. Niestety w łazience nie było żadnego okna. Na szafce stały same męskie kosmetyki. Postanowiłam przeszukać szafki w poszukiwaniu jakiegoś mniej męskiego płynu. Na samym wierzchu leżało duże otwarte pudełko prezerwatyw. Te dziewczyny musiały się czymś myć. Nie myliłam się, po chwili znalazłam żel do mycia i szczotkę, dobre i to. Wyjęłam je z szafki i zauważyłam mały woreczek w jej kącie. Wyjęłam go i przyjżałam się dokładniej. Prochy. Wiedziałam, że poza tym, że prowadzi tu osobistą agencję towarzyską, musi mieć coś jeszcze na sumieniu. Zajżałam do pudełka obok. tych samych woreczków było tam o wiele więcej, w kolejnym także... On nie ćpał za dużo, nie wyglądał na takiego, musiał je sprzedawać. Świetnie. Jestem w domu przemytnika narkotyków, lepszych rozrywek w wakacje nie mogłam wymyślić... Weszłam pod przysznic i spłukałam ciało gorącą wodą, mogłam się wreszcie odprężyć. Doprowadziłam się do ładu i zeszłam na dół, wzięłam ze sobą jeden z tych woreczków, by móc później zanieść to na policję, zamkną go, a ja wrócę do swojego dawnego życia. Weszłam do kuchni. Na stole stał już talerz z jajecznicą. i kubek kawy obok. Usiadłam przy stole bez słowa i zabrałam się za jedzenie. Nie zauwarzyłam, że woreczek z prochami wypadł mi z kieszeni. Na moje nieszczęście Daniel to zauważył.
- Co ty tam ma... Jak to znalazłaś! - był w furii. Był niebezpieczny, mogł zrobic mi krzywdę w każdej chwili.
- Pytam się, skąd to masz?!
- Znalazłam. Zajmujesz się nielegalnym handlem narkotyków. No dalej, przyznaj się, gdzie to wszystko chowasz? Lepiej powiedz to mi, zanim będziesz musiał tłumaczyć sie policji.
- Nie powinno cię to obcho... - przerwał mu łomot do drzwi. Ktoś najwyraźniej miał do niego sprawę.
- Rizzle!!! Otwieraj! WIem, że tam jesteś gnoju! - usłyszałam męski głos. Rizzle, to zapewne nazwisko Daniela.
- Kurwa. To Malik. Idź do mojej sypialni, szybko. On jest niebezpieczny, naprawdę. - Przełknęłam głośno ślinę i pokiwałam głową biegnąc na górę. Weszłam do sypialni i oparłam głowę o drzwi nasłuchując tego co się dzieje na dole.
- Zayn... miło cię widzieć, wpadłeś na kawę?
- Nie pogrywaj ze mną gościu. Dobrze wiesz po co tu przyszłem. Jesteś konkurencją. Do tego słyszałem, że ostatnio nieźle ci idą interesy. Ale pamiętaj, to my tu jesteśmy na pierwszym miejscu. Więc dobrze ci radzę, wycofaj się z handlem, bo..
- Bo co? - Daniel zadrwił z owego Malika. - Przychodzisz tu i myślisz, że jak coś powiesz z uniesioną pięścią to to zrobie tak? Jesteś naprawdę głupszy niż myslałem.
- Nie do końca, tobie nic nie zrobie, przynajmniej na razie. Jesteś poszukiwany i jak zginiesz od razu podejrzenia spadną na mnie. Ale wiem jak cię zniszczyć, nie przejmuj się. Poradzę sobie.
- No a co niby takiego chcesz zrobic by mnie zniszczyć? Wysadzić mi dom? Ukraść auto? Inetresy dobrze mi idą jak sam mówiłeś kupię drugie.
- A dziewczynę kupisz?
- Jaką dziewczynę? Sprowadzam tu kilka dziewczyn na tydzień. To są napalone studentki, ich nigdy w świecie nie zabraknie - byłam obrzydzona. Jednak to prawda, pieprzył jedną laskę po drugiej.
- Nie te dziewczyny. Mówię o tej, którą śledzisz od paru dni - zamarłam. Mówił o mnie. Widział mnie z nim. Byłam tak przerażona, że nie mogłam nawet płakać. Przykuliłam kolana pod brodę i czekałam, aż Malik przyjdzie tu i mnie zabije. Ale nic się nie wydarzyło. Po chwili usłyszałam huk wystrzelonego pocisku i zastygłam. To niemożliwe. Sam przeciez mówił, że nie może go zabić. A może to była gra? Nie wiem. Nic już nie wiem. Chciałabym tylko znależć się z powrotem w moim mieszkaniu. Usłyszałam kroki na schodach. Wiedziałam, że to jest już koniec. Klamka powoli schodziła ku dołowi. Wtedy drzwi się otworzyły...

***

wtorek, 31 grudnia 2013

Pytanie do was!!!

Mam do was sprawę, mam całkiem moim zdaniem ciekawy pomysł na opowiadanie z Liamem, oczywiście nadal będę pisać to ff, bo bardzo to lubię i sprawia mi to przyjemność. Chciałabym wiedzieć czy to dobry pomysł by pisać drugie ff. Piszcie w komentarzach:)

Rozdział 3

- Kurwa, co jest?! - Światło oślepiło moje niebieskie tęczówki. Zmrużyłam oczy i przesłoniłam twarz dłonią. Podniosłam się lekko z kanapy przy okazji zrzucając z kolan Pradę. Zrzuciłam na podłogę koc i ospale zeszłam z kanapy. Poszłam się odświeżyć i przebrać. Wybrałam luźną, szarą bluzkę i spodnie dresowe. Nie ubierałam się jakoś specjalnie, bo do wieczora, czyli imprezy nie zamierzałam wychodzić z domu. Weszłam do kuchni, przespałam prawie dwanaście godzin i byłam cholernie głodna. Wyjęłam potrzebne składniki, czyli chleb, ser i pomidora i położyłam na blacie. Wtedy znów zobaczyłam ten liścik, zgniotłam go w kulkę i wyrzuciłam do śmieci. Oparłam ręce o umywalkę i głośno wypuściłam powietrze z ust.
- Spokojnie Pezz. - mówiłam sama do siebie - jeszcze raz go spotkam i idę na policję. - Znów odetchnęłam i zabrałam sie za kanapki. Potem odpaliłam laptopa i mogłam trochę odetchnąć. Przeglądałam bez konkretnego celu strony plotkarskie, a potem słuchałam muzyki. Włączyłam płytę Unbroken i zrobiłam sobie kakao z piankami. Usiadłam na fotelu i śpiewałam po cichu piosenki popijając co chwilę gęsty, brązowy napój. Obejrzałam potem po raz setny kilka odcinków z trzeciego sezonu doktora House'a. Było już chwilę po osiemnastej, więc stwierdziłam że zacznę się szykować. Zwykle szybko wybierałam ciuchy i nie miałam z tym problemu, ale jesli chodzi o ciuchy na imprezę mogłam grzebać w szafie godzinami. Poszłam do swojego pokoju i otworzyłam ciężkie, drewniane drzwi szafy. Wyjęłam z niej wszystko, tak samo z mniejszych szafek. Przymierzyłam chyba z 7 sukienek w rożnych kombinacjach z butami, 4 bluzki, i jeszcze pełno spódnic i spodni. Spojrzałam na zegar. Była 19.30 Jeśli chcę się wyrobić na czas do Jade, a miałam być u niej o 20.00 musiałam się pośpieszyć. W końcu znalazłam. Nałożyłam błękitną, obcisłą sukienkę do uda bez ramiączek i podkreślając mój niezbyt duży biust. Do tego czarne buty na obcasie z zapięciem za kostkę. Szybko usiadłam jeszcze do mojej toaletki. Podkreśliłam delikatnie oczy eyelinerem, a na powieki nałożyłam złoty cień. Oczywiście nałożyłam jeszcze szybko korektor i podkład, a także trochę się przypudrowałam. Włosy wcześniej związane w koka rozpuściłam na ramiona i przeczesałam grzebieniem. Na usta nałożyłam moją ulubioną jasno różową szminkę, że prawie zlewa się z kolorem moich ust. Na koniec spryskałam się perfumami od Channel, które dostałam na osiemnastkę od mojego ówczesnego chłopaka. To był chyba mój pierwszy związek na poważnie, chodziliśmy razem trzy lata, ale potem wyjechał na studia do Irlandii i nie utrzymaliśmy ze sobą kontaktu... Cóż, trudno. Spojrzałam jeszcze raz na zegarek. Była za dziesięć ósma. Chwyciłam szybko torebkę i telefon i wyszłam z domu. Wsiadłam do auta i pojechałam pod mieszkanie Jade. Gdy dojechałam na miejsce puściłam jej sygnał, żeby wiedziała, że już jestem. Po minucie z bloku wybiegła Jade. Lekki wiatr rozwiewał jej rozpuszczone, czarne włosy z fioletowymi pasemkami. Wyglądała z nimi uroczo. Miała na sobie czerwoną sukienkę z długim rękawem, za to bardzo krótką, ledwie jej tyłek zasłaniała. Do tego mega wysokie obcasy i duży wisior z sercem. Jade otworzyła drzwi samochodu i wsiadła na miejsce pasażera. Pocałowałyśmy się w policzek i wreszcie odpaliłam samochód.
- Mogłabyś obciągnąć tą sukienkę, bo ci zaraz będzie stringi widać. - zahihotałam. Przyjaciółka szybkim ruchem naciągnęła sukienkę i zarumieniła się. Zaśmiałam się jeszcze bardziej.
- O co ci chodzi? - oburzyła się i założyła ręce na piersi.
- Nic, nic. Tylko jakbyś poszła na imprezę z gołą dupą to jak nic straciłabyś dziewictwo i zapewniam cię, że nie z własnej woli.
-Hahaha, bardzo śmieszne - powiedziała ironicznie. - A skąd wiesz czy w ogóle jestem jeszcze dziewicą?- spojrzałam się na nią podejrzliwie.
- Chcesz mi coś powiedzieć Jade? - obie się zaśmiałyśmy.
- Koniec tematu, patrz na drogę, bo nie dojedziemy na tą imprezę - rzuciła. Po chwili byłyśmy już na miejscu. Wysiadłyśmy w tym samym czasie z samochodu i pokierowałyśmy się do budynku. stanęłyśmy na końcu niezbyt długiej kolejki. Po jakiś dziesięciu minutach byłyśmy już przy wejściu. Bramkarz sprawidził nasze dowody i weszłyśmy do środka. Było dopiero w pół do dziewiątej, więc nie było jeszcze wielu ludzi. Nie sądziłyśmy, że Jesy i Leigh już są, a jednak siedziały już przy stoliku pijąc kawę, chyba wolały z alkoholem poczekać na nas. Podeszłyśmy do dziewczyn. Wyściskałam Leigh, a następnie Jesy. Ta pierwsza miała na sobie zwiewną, fioletową sukienkę z odkrytymi plecami i brązowe, zamszowe botki na wysokim obcasie. Jesy miała na sobie zwykłą czarną sukienkę na ramiączka, ale gdy się odwróciła zobaczyłam że cały tył do bioder jest z przeźroczystego materiału pokrytego brokatowym wzorem, niczym suknia Belli ze zmierzchu*. Siadłyśmy na kanapach wyłożonych czerwoną skórą.
- Co wam wziąść dziewczyny? - podniosłam się z siedzenia, mimo, że dopiero usiadłam.
- Mi whisky z colą i lodem - oświadczyła Jesy.
- Ja czystą - zaśmiała się Leigh.
- Hmm... to ja może.... no nie wiem, weź mi jakiegoś różowego drinka. - Po zastanowieniu odparła Jade. Skinęłam głową i obracając się na obcasie skierowałam się do baru. Sama nie wiedziałam, co mam zamówić. Więc podążając tokiem myślenia Jade zamówiłam pierwszego lepszego drinka w niebieskim kolorze. Przyniosłam napoje do stolika i usiadłam z dziewczynami. Właśnie rozmawiały o jakimś chłopaku... jak zwykle
- No mówię wam, jest cudowny, kochany i opiekuńczy, to idealny facet dla mnie! - Leigh z przejęciem opowiadała o swej nowej zdobyczy upijając łyk zamówionej przez siebie wódki.
- Kogo znów wyrwałaś? - zapytałam lekceważącym i sarkastycznym tonem.
- Nazywa się Josh i tak jak ty studiuje historię sztuki! Boże on jest taki seksowny. Znasz go? - zachłysnęłam się drinkiem. Czy ona serio umawia się z Joshem? Moim współpracownikiem? Tym sztywnym gościem? On zdecydowanie nie jest dla niej, zarywał do mnie od pierwszego roku, na szczęście ostatnio trochę się uspokoił, teraz już wiem dlaczego...
- To mój współpracownik! On jest w chuj nudny i sztywniacki, jak ty możesz z nim być?! - Wyrzuciłam słowa z siebie jak petarda.
- To nieprawda, jest naprawdę szalony. nie widziałaś go w akcji, wiesz co on robi w...
- Dobra Leigh - przerwała jej Jesy. - Nie musimy ze szczegółami znać twoich łożkowych historii z tym facetem, a szczególnie Pezz. - Tak skończył się temat. Stwierdziłyśmy, że nie będziemy latać co chwilę po drinki i usiadłyśmy przy barku wypijając jedną porcję alkoholu po drugiej. Po czasie czułam jak przepływa przez moje ciało i otacza mnie ciepłem jednocześnie paląc moje gardło. Kiwałam się na krzesle wypijając kolejną szklankę niebieskiej laguny, bo tak nazywał się mój drink. Poszłyśmy na parkiet. Chwiejnym krokiem przedzierałam się przez spocone, ocierające się o siebie ciała. Nie wiedziałam, gdzie są moje towarzyszki, mało mnie to obchodziło. W tym momencie tańczyłam z jakimś wysokim facetem. Przybliżył się blisko mnie i ocierał o moje krocze, a ja o jego. Czułam jak z każdą chwilą twardniało. Nawet nie widziałam jego twarzy. Mało mnie to obchodziło. Byłam rozluźniona dzięki zdecydowanie za dużej ilości alkoholu i dosyć intymnym kontaktem z tym kolesiem. Nasze ciała były złączone. Czułam jak wkładał swoje ciepłe i mokre dłonie pod moja niezbyt długą sukienkę. Złapał mnie za pośladki i przycisnął jeszcze bardziej do swojego torsu. Jego ciepły oddech owiewał moją twarz i szyję. Nie wiedząc dokładnie sama co robię wpiłam się w jego usta. Wtedy chłopak mnie puścił. Nie wiedziałam dlaczego, byłam pijana. Złapał mnie za rękę i pociągnął do jakiegoś ciemnego miejsca. Staliśmy tak na przeciwko siebie. Było ciemnow ięc nadal nie widziałam jego twarzy. Wtedy nieznajomy przyparł mnie do ściany i wpił się mocno w moje wargi. Odwzajemniłam pocałunek. Otoczyłam ramionami jego szyję i jeszcze mocniej wpiłam się w jego usta. Cłopak mnie podrzucił, a ja zaplotłam nogi na jego biodrach tak, żeby nasze krocz przylegały do siebie. Poruszałam biodrami tak by nasze krocza ocierały się o siebie. Jęknęłam głośno. On także. Jego spodnie nagle zrobiły się mokre. Jęczeliśmy razem coraz głośniej z rozkoszy. Nagle sięgnął do mojego zamka od sukienki i zwinnym ruchem go odpiął. Postawił mnie na ziemi i ściągnął koszulkę. Księżyc oświetlał jego dobrze zbudowany tors. Był ciemnoskóry. Następnie ściągnął spodnie. Rzuciła się na mnie i dosyć zwninnie ściągnął ciasną sukienkę z mojego ciała. Byliśmy w samej bileiźnie ocierając się o siebie i namiętnie całując. Byłam dziewcą i nigdy nie chciałam tego dziewctwa stracić z gościem z imprezy. Chłopak zaczął delikatnie ściągać moją bieliznę. wtedy się ocknęłam i odepchnęłam go od siebie.
- O co ci chodzi?! - Jego głos był głęboki. Widziałam, że był wściekły.
- Nie chcę się z tobą pieprzyć! - krzyknęłam mu prosto w twarz. - Chciałam się tylko zabawić, poocierać i takie sprawy, ale nic nie mówiłam o bzykaniu! - byłam równnie wściekła. Chłopak uśmiechnął się i powiedział.
- Przykro mi, ale to co zaczeliśmy trzeba skończyć. - Po chwili rzuciła się na mnie wpijając się po raz kolejny w moje wargi. Kopałam go, drapałam, biłam, odpychałam i robiłam wszystko co się dało. Krzyczałam błagalnie o pomoc, ale muzyka grała głośno, więc nikt nie mógł nas usłyszeć. Siłą opuścił moje stringi i swoje bokserki. Złapał swojego penisa i chciał siłą mnie zmusić do seksu z nim. Płakałam i krzyczałam, ale byłam bezsilna. Już prawie straciłam dziewctwo, czułam dotyk jego członka na mojej skórze. Wtedy coś uderzyło go w głowę i upadł. Szybko naciągnęłam bielznę i podkurczyłam kolana do brody. Księżyc oświetlał postawną sylwetkę chłopaka o brżowych włosach. Była znajoma... Mój wybawca kopnął z całej siły drugiego w brzuch i przez kolejne pięć minut okładał go pięściami. Po chwili przyłożył palce do jego szyi i wytarł brudne od krwi ręce w jego spodnie. Po czym wyjął coś z kieszni i wysypał trochę obok niego a resztę połozył w woreczku w jego dużej dłoni. Odwrócił się do mnie. To był Daniel... Jakimś cudem usłyszał mój krzyk i przybiegł tu mnie uratować, dziwne... Myślałam że właśnie on chciał mnie zabić. Sięgnął po koszulkę mojego niedoszłego gwałciciela i założył ją na mnie. Była duża i w zakrywała mnie aż po uda. Daniel przykucnął przede mną. Widziałam w jego oczach strach i smutek. Ujął swoja dłonią moją twarz i  przyrzał mi się lepiej.
- Jesteś najebana w trzy dupy - stwierdził i głośno westchnął. - Choć, muszę cię z tąd zabrać, zaraz ktoś tu przyjdzie i go zobaczy - w tym momencie wskazał na ciemnoskórego chłopaka. Nadal nie doszło do mnie, że on go zabił. W odpowiedzi na jego propozycję pokiwałam przecząco głową. Spuścił ze mnie wzrok, po czym znowu go podniósł. W jego oczach widziałam jeszcze więcej smutku niż wcześniej.
- No proszę, on cię prawie zgwałcił - powiedział błagalnym głosem. Byliśmy tak cicho przez chwilę. Po czym daniel złapał moje ramiona i oplutł je wokół swojej szyi. Podniósł mnie i skierował się do tylnego wyjścia. Szybko podbiegł do swego czarnego porshe i posadził mnie na miejscu pasażera. Zapiął mi pasy i ruszył w nieznanym mi kierunku. Nie protestowałam, byłam nadal roztrzęsiona,a łzy cały czas spływały po moich policzkach. dojechaliśmy na miejsce. Daniel zatrzymał samochód i błyskawicznie znalazł się tuż obok mnie, z drugiej strony auta. Rozpiął pasy a ja przekręcając się na fotelu sama zaplotłam ramiona na jego szyji. Podniósł mnie i szybkim krokiem pokierował się w stronę jakiegoś budynku. rozglądał się, widziałam niepokój na jego twarzy. Weszliśmy do domu. Posadził mnie na kanapie i dał szklankę z wodą. Przykucnął naprzeciwko mnie i dotknął moje kolano, chcąc dodać mi otuchy.
- Lepiej ci? - kiwnęłam twierdząco głową. Znów oplotłam mu ramiona wokół szyji. Tym razem podniósł mnie i oplutł moje nogi wokół bioder, tak że była na nim ustawiona okrakiem. Wniósł mnie po schodach i zaniósł do ciemnej sypialni z dwu osobowym łóżkiem. Położył mnie na jednej stronie i przykrył kołdrą.Przejechał ręką po moim ramieniu i wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił, ale był ubrany już tylko w bokserki. Zamknęłam oczy, by myślał, że już śpię. Położył się obok mnie i także przykrył kołdrą. Objął mnie ręką w pasie i wtulił w moje blond fale. Nie czułam się nieswojo, ani krępująco. Ku mojemu zaskoczeniu czułam się bezpiecznie w jego objęciach. W końcu za sprawą reszty alkoholu w moim ciele zmorzył mnie sen...


* Bella Swan w filmie Przed świtem part 1 jako suknię ślubną miała białą suknię z prześwitującym tyłem, jak jest opisane

***

Jest 3 rozdział!! Podoba wam się? Nie chodziło mi o to żeby były sceny +18 już w trzecim rozdziale. Opis tego co działo się na imprezie miał być ogólny, ale się rozpisałam:) Dlatego też rozdział jest zabójczo długi, mam nadzieję, że nie zaśniecie. 4 rozdział jest już gotowy, ale wstawię go dopiero w czwartek. No i dziś sylwester więc życzę wam szczęsliwego nowego roku!!!

sobota, 21 grudnia 2013

Zwiastun ||

Hej, wiem że miałabyć przerwa świąteczna ale kochana @officialmixerx zrobiła zwiastun tego opowiadania. Uważam, że wyszedł świetnie, o wiele lepiej od mojego. Możecie go znaleźć na jej stronie ze zwiastunami zwiastunynazamowieniex.blogspot.com mam nadzieję, że wam też się spodoba:)

piątek, 20 grudnia 2013

Przerwa świąteczna

Witajcie kochani! Jak wiecie zbliżają się święta i do nowego roku nie będzie nowych rozdziałów. Myślę, że uda mi się opublikować kolejny 3 stycznia, a jeśli nie to do 9powinnnien pojawić się rozdział trzeci. życzę wam wszystkim wesołych świąt, prezentów, fajnego sylwestra i szczęśliwego nowego roku.


PS. Jeśli chcecie się zareklamować to piszcie nazwy swoich blogów w komentarzach:)






Wesołych Świąt!!!!